PEKIN
Dolatujemy do
Pekinu o 5 rano czasu chińskiego. Spaliśmy może z 1h w samolocie,
przez co lot się dłużył i teraz jak jesteśmy śpiący, to
wychodzimy na płytę lotniska. Jest jeszcze ciemno i mało co widać.
W planach cały czas mamy zwiedzanie starej części miasta. Idziemy
za wszystkimi w stronę długaśnej kolejki. Tam po odstaniu godziny
dostaję się wizę tymczasową, darmową, na wyjście z lotniska.
Wizę można otrzymać, jeśli jest się tranzytem i pobyt nie
przekracza kilkunastu godzin. Wpisujemy się idealnie – bo mamy
przed sobą całe 16h do kolejnego lotu na Filipiny. Ustawiamy się w
kolejce oczekujących, wypełniamy jakieś dokumenty, połowa zbędna.
Po około pół godzinie córka zaczyna marudzić że jest śpiąca.
W Pekinie ma być słonecznie i około 4 stopni – tu niestety też
jest zima. Na razie jest 0 stopni i zastanawiamy się co robić. Za
wcześnie żeby wyjść na miasto, więc nawet jak załatwimy wizy,
będziemy musieli poszukać miejsca, gdzie Oxi się prześpi. Młoda
jest coraz bardziej zmęczona, więc ostatecznie postanawiamy nie
wychodzić z lotniska a zwiedzanie Pekinu zostawiamy sobie na drogę
powrotną.
Całe szczęście że
rozsądek wziął górę z chęcią zobaczenia miasta, bo córka
zasypia po godzinie na lotniskowych krzesłach – jest ich setki i
znaleźliśmy dużo wolnego miejsca przy słonecznej szybie.
Oxi śpi zawinięta
w nasze zimowe kurtki całe 9 h. Odsypia noc a my się cieszymy, że
nie ciągaliśmy śpiącego dziecka po zimnym Pekinie. Mierz siły na
zamiary – po raz kolejny się o tym przekonujemy. Oczywiście tak
długi czas na lotnisku skutkuje tym, że obiecujemy sobie, że nigdy
więcej tak długich czasowo przesiadek. Obiecanki cacanki, bo potem
się zapomina..
Na lotnisku musimy
rozmieniać $$ bo nikt ich nie przyjmuje. Można płacić tylko
juanami albo gdzieniegdzie kartą. Takie wielkie, piękne lotnisko a
musisz latać i wymieniać pieniądze. Wymiana wiąże się
oczywiście z pobraniem taksy. Za 50 $ płacimy 60 juanów, a za 10 $
30, co jest równowartością 5$. Więc rozmieniając 10$ dostaję
tylko 5$.. kolejna niespodzianka. A pan w okienku przecież nic nie
mówił, ale dziwnie się na mnie patrzył.. Człowiek uczy się całe
życie, a na wyjazdach w przyspieszonym i wzmożonym tempie..
Tak więc Oxi śpi a
my pilnujemy jej na zmianę, sami przysypiając to na chwilę, to
wędrując po lotnisku w poszukiwaniu jedzenia i picia. Piwo z
automatów znośne, ale najpierw trzeba znaleźć taki, w którym w
ogóle jest. Dochodzimy do wprawy.
Po kilku godzinach
czujemy się jak Tom Hanks w „Terminalu”. Życie na lotnisku nie
jest ani przyjemne, ani łatwe..
Każdy z nas marzy,
żeby znaleźć się już w samolocie do Manili. Please….Cenny
czasie – mijaj..
Do tego internet na
lotnisku niby dostępny, ale można jedynie odebrać wiadomości z
watshup-a..
Strony z fb czy
instagramu są tu zablokowane, bo w końcu to Chiny..
W końcu po milionie
lat oczekiwania jest nasz upragniony samolot. Wsiadamy i chcemy spać.
Ale cóż – nasza córka jest przecież wyspana i skacze nam
kolejne 4h lotu do Manili po głowach..
Malutka drzemka –
tak; spanie- zapomnij..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz