Kolejne
lotnisko i oczekiwanie na lot. W sklepie piwo 0,3 po 400 rupi..
Oczywiście żadnych cen żeby nie przerazić klientów. Orzeźwienie
kosztuje i nie ma co płakać. Lecimy krótko, bo zaledwie 1h. Z
lotniska kierujemy się od razu do hotelu – bus czeka, zbiera
ludzi. Hotel ma mały basen a że jest upał i pełne słońce
postanawiamy wymoczyć się i poopalać. Leżenie w takim słońcu to
marzenie każdego zmarzlaka z Polski w styczniu. Korzystamy do bólu..
słońce spala, pomimo wysokich filtrów w kremie.
Po
lunchu w hotelu, zresztą smacznym, jak ich cała kuchnia jeśli
trafisz na porządny lokal, idziemy na spacer, bo mapa google
wskazuje, że plaża jest gdzieś w pobliżu. Rzeczywiście po może
kilometrze dochodzimy do wioski rybackiej. Plaża skalista – rafa,
ale widoki piękne. Łodzie i lazurowa woda. Mieszkańcy krzyczą, że
złowili dużą rybę. Zaciekawieni też chcemy to zobaczyć.
No i
jest. Wielka błękitna ryba. Mówią, że to marlin. Ma ponad 2
metry długości i niebieski grzbiet. No i ten długi dziób –
cudowna. Jaka szkoda że martwa. Coś wspaniałego spotkać w realu
taką rybę. Jedyne pocieszenie że cała wioska będzie miała mięso
lub też pieniądze za taki okaz. Ci ludzie są strasznie biedni, to
ich chleb powszedni. Żyją z dnia na dzień a morze jest ich
żywicielem. Piękna ryba ale ludzie są ważniejsi. Nie rozczulam
się choć koniecznie chcę ją dotknąć.. jest taka dostojna, nawet
po śmierci..
W
wiosce dzieci na boso grają w piłkę. Mamy taką samą w garażu.
Jest ich tu dużo, więc kierujemy się do małego kramiku żeby
kupić im cukierki. Filipinka, która sprzedaje słodycze, podaje nam
cenę za sztukę. Nie interesuje nas sztuka tylko całe dwa pudełka
łakoci. Słysząc to, widać że jest zachwycona, bo na pewno podała
nam zawyżone ceny i będzie dziś zarobiona. Bierzemy cukierki i
kierujemy się z córką w stronę dzieciaków. Pędzą w naszą
stronę i biorą garściami. Są zachwycone więc my też. Największą
radość sprawia nam zawsze dawanie. To takie chwile, nieporównywalny
z niczym innym. Szczerość i hojność popłaca i uszczęśliwia.
Biedni wewnętrznie ci, którzy nie potrafią się dzielić, choćby
posiadali na koncie miliony. Podbiega do dzieciaków starsza kobieta
i trochę ich strofuję, żeby wszyscy mieli po równo. Dzieci są
naprawdę szczęśliwe. Tak mało a tak wiele. Życie jest
zaskakujące..
Kobieta
w sklepiku nie ma jak wydać z 500 rupi, więc mówimy że nie musi.
Pierwszy raz w życiu słyszę krzyk szczęścia u dorosłej osoby.
Naprawdę niezapomniana chwila. Kocham Filipiny bo tu bliżej do
poczucia spełnienia niż w konsumpcyjnej i bogatej Europie. Tu
cieszą małe rzeczy.
Wracamy
do hotelu i w barze przed nim pijemy zimne piwo. Smakuje wyśmienicie,
choć to żadna rewelacja.. smakuje nowymi doświadczeniami i
przeżyciami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz